Zenon Plech. W cieniu złota
- Autor: Zenon Plech (spisał Dariusz Ostafiński)
- Rok wydania: 2010
- ISBN: 978-83-60907-05-4
- Ilość stron: 184
Autor: Zenon Plech (spisał Dariusz Ostafiński)
Wydawca: Jagart
Rok wydania: 2010
Cena okładkowa: brak
ISBN: 978-83-60907-05-4
Ilość stron: 184
Nakład: 3 tys.
Oprawa: twarda
Wymiary (mm): 237 (wysokość), 175 (szerokość), 16 (grubość)
Papier: matowy (oprócz 32-stronicowej kredowej wkładki)
Kolor: nie (oprócz 32-stronicowej kolorowej wkładki)
Statystyki, tabele: nie
Opis: Autobiografia Zenona Plecha - jednego z najlepszych i najbardziej utytułowanych żużlowców w historii polskiego i światowego speedway'a. W książce przedstawiono, oprócz kariery sportowej, wiele wątków z życia bohatera oraz jego kolegów i ludzi z branży. Zenon Plech opowiada o innych zawodnikach, działaczach sportowych, wspomina ich wspólne wojaże, dzieli się wspomnieniami o byłych i obecnych gwiazdach speedway'a. Wiele miejsca zajmuje opis przygód, m.in. podczas podróży na Antypody, do Las Vegas, Hollywood czy Disneylandu. Nie zabrakło także niesamowitych, pełnych uroku i niepublikowanych faktów z życia prywatnego, poczynając już od wspomnień z dzieciństwa - pierwszych miłości i namiętności, a kończąc na walce z chorobą. Zamieszczono również refleksje dzieci bohatera - Kamili i Krystiana. Książkę wzbogacają zdjęcia z kariery zawodniczej, jak i osobiste - z żoną, córką i synem. Dzięki książce każdy może poznać nieznane dotąd oblicze Zenona Plecha.
To ostatni moment, żeby coś napisać. Pomysł na książkę zrodził się z tej prostej refleksji. To był impuls. Chwila, która trwała kilka, może kilkanaście sekund. I nawet nie wiem, dlaczego tak pomyślałem. Przecież jeszcze nie grają dla mnie żałobnych pieśni. Często jest jednak tak, że coś wbijemy sobie do głowy i nie potrafimy tego logicznie wyjaśnić. Wpadłem więc na pomysł, że jak już ktoś mnie spyta, dlaczego napisałem autobiografię, to odpowiem, iż po prostu poczułem taką potrzebę.
A jeśli ktoś spyta z czego ta potrzeba się wzięła to ja odpowiem, że chcę wreszcie raz na zawsze zagłuszyć te gwizdy z 1983 roku z Leszna. Nie byłem aniołem, ale na taki ostracyzm kibiców Unii nie zasłużyłem. Akurat wtedy dostało mi się za spowodowanie upadku Romana Jankowskiego w trakcie finału mistrzostw Polski, który odbył się kilka dni wcześniej. Wiedziałem, że jestem absolutnie niewinny, ale nikt nie chciał mnie słuchać. Roman to było bożyszcze kibiców z Leszna. Ich zdaniem targnąłem się na świętość.
Na żużlu jeździłem przede wszystkim dlatego, że to sprawiało mi radość. Kochałem szybką jazdę (gdybym nie startował w kasku dopisałbym zgrabny akapit na temat wiatru we włosach), ten ciągły wyścig z czasem i rywalizację z przeciwnikami. To było i to nadal jest całe moje życie.